Miasto drugiego wyboru?

Mieszkam w Bielsku-Białej i nie mam zamiaru się stąd ruszać. Może to sentyment lub niechęć do zmian? W każdym razie czuję się tu dobrze, jednakże moi rówieśnicy są często innego zdania. Swojego Edenu poszukują w innych, większych miastach, jak np. Warszawa czy Kraków, a także poza granicami naszego pięknego kraju. 

Co roku dla uczniów bielskich liceów i techników przychodzi magiczny czas matury. Jedni modlą się o… 30 procent, drudzy sumiennie się przygotowują, ażeby mieć jak najlepszy wynik. Którzy zostaną w Bielsku? To chyba retoryczne pytanie. Młodzi, ambitni oraz zdolni – niczym bocian, który wylatuje do ciepłych krajów, opuszczają stolicę Podbeskidzia. Nie dlatego, że czują do niej jakąś awersję – wręcz przeciwnie, zawsze tu z przyjemnością wracają, lecz dlatego, że miasto tak naprawdę nie daje im jakichkolwiek perspektyw.

Urodziłam się w Bielsku-Białej, ale ze względu na pracę taty przenieśliśmy się do Katowic. Po kilku latach jednak wróciliśmy do Bielska. Studia spędziłam w Krakowie. Dlaczego wyjechałam? Wszyscy moi znajomi chcieli spróbować prawdziwego, studenckiego życia w dużym mieście. Ja też. Kolejnym argumentem „za” była renoma uczelni. Zdecydowałam się na Uniwersytet Jagielloński i nie żałuję. Po studiach przeniosłam się do Katowic, ale pracę znalazłam w Bielsku, więc czułam się tak, jakbym znowu była w domu. I powiem szczerze, że miałam nadzieję, że Katowice to ostatni przystanek na drodze moich przeprowadzek, ale… nie. Kolejne miejsce to Warszawa. Skąd ten pomysł? Wyjaśnienie jest bardzo proste. Lepsza praca, perspektywy i dużo lepsze zarobki. Zwłaszcza w branży prawniczej, w której działa mój chłopak. Przez rok mieszkaliśmy właściwie w trzech miastach – Bielsku, Katowicach i Warszawie – ale warunki pracy w stolicy okazały się na razie najmocniejszym argumentem – mówi 28-letnia Ania.

Swój raport zdaje także 22-letni Michał, który z pewnością jest wielkim lokalnym patriotą, lecz, aby spełniać swoje naukowe aspiracje musiał zamienić Bielsko na Warszawę. – Młodzi ludzie wyjeżdżają z Bielska ze względu na aspekty naukowo-ekonomiczne, żadne inne. Mówię tu w imieniu siebie i swoich znajomych. Wyjechałem do dużego miasta, bo podobnie jak bardzo wielu bielszczan mam ambicje tworzyć elitę intelektualną i finansową tego kraju. Duża liczba takich osób świadczy tylko na korzyść Bielska-Białej; część z nich prawdopodobnie tu wróci. Miasto nie jest natomiast w stanie zapewnić edukacji na takim poziomie jak inne duże miasta w Polsce. Bielsko jest bardzo zamożnym miastem ze względu na największą na Śląsku i czołową w Polsce liczbę przedsiębiorstw w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. Dlatego wielu ludzi wróci i założy własną firmę. Ja bardzo chciałbym wrócić z uwagi na klimat, położenie, optymalną wielkość i atrakcyjność turystyczną miasta. Nie wiem, czy mi się uda, bo brak tu dużych firm. Tak jak wielu innych młodych bielszczan studiuję kierunek, który kładzie nacisk na finansowe aspekty charakterystyczne dla globalnych firm, których w Bielsku, poza nielicznymi wyjątkami, nie ma. Obawiam się, że będę skazany na Kraków lub Warszawę. Podobnie myśli wielu studiujących na kierunku zbliżonym do mojego – kończy Michał.

Akademia Techniczno-Humanistyczna nie jest uznaną marką tak jak np. Szkoła Główna Handlowa, Uniwersytet Warszawski czy Uniwersytet Jagielloński, choć z tą tezą polemizuje socjolog dr Aneta Bąk z ATH. – Nie mamy dokładnych danych, ale uważam, że problem ujemnego salda migracji to problem większości większych i  średnich miast takich jak Bielsko-Biała. myślę, że nie ma większego problemu ze znalezieniem pracy w naszym mieście dla człowieka z wykształceniem technicznym. Inaczej jest z absolwentami kierunków humanistyczno-społecznych. Trzeba również pamiętać o tym, że oprócz tego, że z Bielska wyjeżdżają młodzi ludzie, napływają także Ukraińcy. Czy ATH to uczelnia drugiego wyboru?  Trzeba zapytać studentów. Nasza akademia w programie śledzenia losów absolwentów zajmuje wysokie miejsce, przed np. Katowicami. To pokazuje rangę naszej uczelni oraz to, że studenci po jej ukończeniu są odpowiednio przygotowani do pracy – twierdzi socjolog.

Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że Bielsko-Biała plasuje się w niechlubnej czołówce polskich miast, z których odpływ ludności jest największy obok Łodzi, Poznania, Gliwic, Zabrza, Bydgoszczy czy Katowic.  Saldo migracji w stolicy Podbeskidzia jest ujemne i wynosi – 309 osób. – Trzeba przyznać, że odpływ naszej młodzieży jest bardzo skomplikowanym tematem. Powiedzmy sobie szczerze: Bielsko nigdy nie będzie dużym ośrodkiem akademickim jak Kraków czy Warszawa. Nie można jednak pozwalać, aby nasze uczelnie miały utrudnione warunki rozwoju. Trzeba zrobić wszystko, by były one konkurencją dla większych ośrodków akademickich, a nie zauważyłem żadnych działań, aby to zmienić. Sam po wielu latach spotykam swoich znajomych z Bielska w stolicy. Nie jest chyba tematem tabu, że najczęściej ATH jest uczelnią drugiego wyboru. Stąd też ambitni młodzi ludzie wyjeżdżają do większych miast i tam już często zostają, gdyż mają aspiracje, żeby ich zarobki były wyższe. Faktem jest, iż mamy niski wskaźnik bezrobocia, lecz wykształceni młodzi ludzie nie zawsze odnajdują się na lokalnym rynku pracy. Przykładowo inżynier nie będzie chciał pracować na kasie w centrum handlowym. Niebezpieczne potem jest to, że przez to bogacą się inne miasta, ponieważ ci ludzie tam płacą podatki, a do kasy Bielska wpływa coraz mniej pieniędzy – uważa poseł na Sejm RP Grzegorz Puda. 

Nie każdy jednak jest stworzony do pójścia na studia ze względu na predyspozycje. Nasze miasto niewątpliwie szkoli także świetnych fachowców. Bielsko w ostatnim czasie także może się pochwalić wyjątkowo niskim bezrobociem, bo wynosi ono obecnie zaledwie 2,9 proc. W statystykach wszystko wygląda uroczo, mimo to wciąż wielu młodych ludzi nie satysfakcjonują zarobki w Polsce. W Bielsku-Białej, najwięcej zarobić mogą pracownicy zatrudnieni w przemyśle. Średnie wynagrodzenie w tej branży wynosi 4681 zł. Nieco mniej na umowie zobaczyć mogą pracownicy sektora przedsiębiorstw – 4151 zł. Powyżej 3000 zł mogą zarobić zatrudnieni w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu, naprawie pojazdów samochodowych, transporcie i gospodarce magazynowej czy obsłudze rynku nieruchomości. Najniższe średnie wynagrodzenie, gdyż 2354 zł brutto, odnotowano w administracji i działalności wspierającej.

19-letni Robert po ukończeniu liceum szukał sposobu na siebie. W Bielsku-Białej go nie znalazł, więc wyleciał na Wyspy. Teraz o swoich refleksjach pisze z malowniczej miejscowości Plymouth w Anglii. – Tutaj jest dużo łatwiejsze życie. Na wszystko masz pieniądze i można spełnić wszystkie swoje „zachcianki”. Można także odłożyć spory kapitał. W Bielsku człowiek bez znajomości i bez wykształcenia zarabia do 2000 złotych na rękę, a z tego jest ciężko coś odłożyć i mieć na przyjemności. W Anglii w ciągu tygodnia zarabiam miesięczną wypłatę z Polski. Do tego wszystkiego dochodzi proza życia. W Polsce żyjesz z dnia na dzień – tylko praca, dom, praca. Ewentualnie wyjście na miasto w weekend, gdyż w tygodniu nie ma na to zbytnio czasu. Teraz mieszkam przy oceanie i pracuję parę metrów od niego. Zawsze chciałem spędzać wakacje w takim miejscu, więc fakt, że jestem tu codziennie, jest wspaniały – klaruje Robert.

Społeczeństwo się starzeje i jest to zjawisko widoczne nie tylko w naszym kraju, lecz także w całej Europie. Aż 22,8 proc. ludności Bielska-Białej znajduje się w wieku poprodukcyjnym. Nie wróży to dobrze, jeżeli zważymy, że nasze miasto jest bardziej miejscem emigracji aniżeli imigracji. Obecnie Bielsko-Biała liczy sobie 172 tysiące mieszkańców. Według demografów do 2020 r. ta liczba spadnie do 168 tys., aby w 2030 r. wynieść 156 tys. osób. Jeszcze pięć lat temu stolica Podbeskidzia liczyła 174 370 mieszkańców, a pod koniec lat 90. ponad 180 tys. osób. – Nie patrzymy na miasto przyszłościowo, w perspektywie 20-30 lat. Brakuje takiej wizji.  Mamy świadomość, że jest to jednak bardzo trudna sprawa, którą trzeba przeanalizować. W naszym mieście jest wiele osób w podeszłym wieku, dlatego też należy je zaktywizować. Te dane powinny być wykładnikiem strategii dla Bielska-Białej w kontekście wsparcia dzieci i młodzieży, aby ich potem zatrzymać tutaj. Uważam, że te prace są bardzo zaniechane. Mamy bardzo dobre licea, które kształcą na wysokim poziomie, ale już gmina Bielsko-Biała nie zapewnia satysfakcjonującego dla wielu młodych ludzi  szkolnictwa wyższego – ocenia wiceprzewodniczący Rady Miasta Przemysław Drabek.

Wskaźniki demograficzne oraz opinie młodych ludzi biją na alarm. Nasze miasto powinno w końcu sformułować profesjonalną politykę społeczną, zarówno dotyczącą młodzieży, jak i starszych osób. Już niegdyś na ten problem zwracała uwagę była posłanka, eurodeputowana i radna Bielska-Białej Grażyna Staniszewska. – Młodzi ludzie wyjeżdżają, nie widząc dla siebie perspektyw, a ludzi starszych przybywa, bowiem Bielsko-Biała stało się modną miejscowością do osiedlania się na starość. Wyjeżdżają osoby pełnoletnie. Proszę popatrzeć na absolwentów renomowanego Liceum Ogólnokształcącego nr V. 90 proc. z nich, nie widząc dla siebie perspektyw, ucieka za granicę. Potrzebny jest więc jakiś bodziec w tej materii. – apelowała uczestniczka obrad Okrągłego Stołu. Niby wszyscy ten problem dostrzegają, jednak mało kto głośno o nim tak naprawdę chce mówić. Tu nie chodzi o sympatie polityczne. Kwestia zatrzymania młodych ludzi w Bielsku-Białej powinna być rozwiązana ponad politycznymi podziałami. Dla dobra NASZEGO miasta.

Tekst ukazał się w Kalendarzu Beskidzkim 2018. 

Źródło zdjęcia: bielsko.biala.pl



-

Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates