Wstyd mi za Legię...

Jako kibic Legii Warszawa z niecierpliwością oczekiwałem na mecz z Borussią Dortmund. Po 21 latach Legia w końcu wróciła do Ligi Mistrzów - najbardziej prestiżowych rozgrywek piłkarskich w Europie. Nie był to jednak "come back" jakiego życzyliby sobie wszyscy. 

Napawał mnie dumą wystrój stadionu przy Łazienkowskiej w barwy Champions League, widok koszulek "wojskowych" z charakterystyczną piłką na ramieniu dla tych rozgrywek, a najbardziej głośno rozbrzmiewający "Sen o Warszawie" Czesława Niemena. Sportowo nie oczekiwałem niczego - bądźmy realistami. Legia w obecnym sezonie nie imponuje formą, a awans do Ligi Mistrzów był bardziej wylosowany niż wywalczony. Ale to nie ważne! Mój ulubiony klub jest wśród najlepszych w Europie. Chciałem się rozkoszować tym faktem. Oczy całej Polski, bez względu na podziały klubowe, a także całego kontynentu były zwrócone na Warszawę. Cała moja przyjemność, jednak przerodziła się w złość, wstyd, żałość i zażenowanie, za sprawą nikogo innego jak "kiboli" Legii.

Trafnie tą sytuacje skomentował współwłaściciel Legii Dariusz Mioduski: "Z jednej strony jest ogromny wysiłek pracowników klubu, który właśnie został zniweczony przez grupkę idiotów. Ale ci idioci zniweczyli też wysiłek ogromnej części środowiska kibicowskiego". "Kibice" wpierw odpalili race podczas odprawy, które są zakazane, a następnie wszczęli bójkę na trybunach wykrzykując obraźliwe hasła pod adresem kibiców gości. Jakiej były treści? A no są dwie wersje. Organizacja FARE doniosło, że "kibice" skandowali: "Jude Jude BVB", natomiast Legia się broni twierdząc, że są "chamami, a nie antysemitami:" i śpiewali, tłumacząc na język polski " kurwy, kurwy BVB". Jestem pełen podziwu dla władz Legii Warszawa za szczerość, jednak ja nie czuję się chamem i wiele tysięcy kibiców CWKS-u również nimi nie są.

Smutne w tym wszystkim jest kilka spraw. Na pewno bolesną konsekwencją może być zamknięcie stadionu Legii na mecz z Realem Madryt, ale najbardziej przykre jest to, że znów obraz Polski w zagranicznych mediach jest mocno poszarpany - cóż się im dziwić. A taki widok to rarytas dla niemieckich telewizji. Niestety jak to powiedział jeden z moich dawnych trenerów: "w Polsce piłka nożna to sport w większości dla prostaków". Od razu mi się przypomniały te słowa po meczu z Borussią Dortmund. Ciężko w naszym kraju o kulturę w tym sporcie. Na mecze przychodzą całe rodziny z dziećmi - piękny widok, ale co z tego jeśli na przeciwko nich lokuje się kilkaset chamów z piwem w ręku rzucających przekleństwami, a tu na sędziego, tam na kibiców drużyny przeciwnej itd. 
Wielkim grzechem polskiej piłki jest także przyzwolenie na tego typu zjawiska. Kluby piłkarskie po prostu wiele, by straciły na tym, gdyby odcięły się od nich grupy pseudokibiców. Myślicie, że bez takiego przyzwolenia wniesionych zostałoby kilka tysięcy zakazanych teoretycznie rac? 

Gdyby Legia chociaż sportowo się obroniła, a tu przegrana 0:6. No cóż, przytoczę słowa byłego trenera "wojskowych" - Janusza Wójcika: " Trzeba zrobić tak, żeby to gówno zamienić w złoto." Sytuacji na trybunach też to może dotyczyć. Przecież kibice Legii Warszawa słyną z pięknych gestów działając charytatywnie, udzielając wsparcia Powstańcom Warszawskim, dbając o zaniedbane groby w Lwowie poległych żołnierzy itd. A takimi wybrykami przekreślają swoje wszystkie dokonania.


Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates